poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Lekcje zycia

Przedwczoraj byl moj lot do Polski, a ja, zamiast w samolocie, siedzialam samotnie z ksiazka na tarasie mojego drewnianego domku w gorach i patrzylam na zachod slonca...
Lza krecila mi sie w oku ale mimo nostalgii i wzruszenia, czulam jednoczesnie spokoj w sercu i przekonanie, ze jestem we wlasciwym miejscu w tym momencie.
I tak oto zaczyna sie nowy etap w moim zyciu - samotne chwile konfrontacji z sama soba, z rzeczywistoscia...
Otoczona gorami, piekna przyroda, a noca - drewnanymi scianami mojego przytulnego domku zbudowanego na planie kola, spedzam moj czas na spacerach, kapielach w rzece, sadzeniu warzyw w ogrodku zgodnie z fazami ksiezyca, nawiazywaniu kontaktow z sasiadami, urzadzaniu wnetrza lacznie z malowaniem scian i ustawianiem mebli, a wieczorami czytaniu przy swiecach...
Brzmi sielsko anielsko, he?
Na poczatku mialam wyrzuty, ze nie robie nic konstruktywnego, BO PRZECIEZ CZLOWIEK MUSI COS ROBIC BO INACZEJ NIE JEST POZYTECZNY, BO WSZYSCY COS ROBIA... itp.
zostalismy zaprobgamowani zeby ciagle gdzies biec, ciagle cos robic, planowac, zalatwiac (chyba po to zeby neimiec czasu na myslenie i odczuwanie tego co jest w nas i naokolo nas...) Ciagle bieniemy, tak jak chomik w kolowrotku i dodatkowo w klatce... kazde okrazenie jest takie samo, choc wydaje mu sie ze moze robi cos nowego, ze to jest pozyteczne, ze sie posuwa do przodu...
Tak samo jest z zyciem czlowieka, zwlaszcza w miescie.
Planujemy poprzedniego dnia co bedziemy robic nastepnego, a jak przychodzi jutro to nawet sie nie zastanawiamy, czy to jest dobry plan na dzis, czy czujemy sie na silach go zrealizowac, czy ma on sens, tylko wstajemy i jak roboty jestesmy poddani programowi WYKONAC.  A na koniec dnia planujemy nastepne jutro.
Smutne, ale prawdziwe...
Wiec teraz, mieszkajac sama, ucze sie jak sluchac samej siebie w danym momencie i jak przestac biec i zaczac celebrowac kazdy moment i chwile TERAZ, bo z tych momentow sklada sie zycie..
I chyba wreszcie  nauczylam sie, jak przestac oceniac siebie i krytykowac za to co robie, lub czego nie robie....
To jest bardzo trudna lekcja.
Ten to wie, kto chociaz raz probowal sie jej nauczyc...

2 komentarze:

  1. Agatko, odezwij sie do mnie prosze, jestem taka ciekawa Twoich przemyslen :) serdecznosci z Wawy - Joanna Kruszewska (cha-cha u Jacentego)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aguś tęsknie za Tobą i chyba troszkę Ci zazdroszczę. Co tam u Ciebie? Napisz jeśli masz z czego. Buźka

    OdpowiedzUsuń