środa, 26 stycznia 2011

Tuż przed wyjazdem - kilka refleksji

Jutro zaczyna sie moja wielka samotna przygoda w Ekwadorze.

Jeszcze kilka miesięcy temu była nieśmiałym marzeniem zrodzonym z przypadkowego przeglądania w internecie stron z ofertami wolontariatów zagranicznych, a teraz dzieli mnie od niej raptem jeden wieczór z przyjaciółmi i 22 godziny w samolocie do Quito z dwiema przesiadkami we Frankfurcie i Bogocie.
To tylko kolejny dowód na to, że jak czegoś bardzo poragniesz to prędzej czy później to dostaniesz.
Jako, że zdecydowanie preferuję opcję "prędzej", to życie płynie mi dość barwnie, wszelkie zmiany zachodzą dość raptownie, zaskakując przy tym i samą pomysłodawczynię i jej otoczenie.
Tak też jest i tym razem.
Naznaczona klątwą babci, że "TAM, gdzie jadę, nic nie znajdę"- babci niewiele mówi nazwa Ekwador, bo ma już kilkadziesiąt wiosen i wszystkie je spędziła w obrębie własnego podwórka we wsi Księżopole, w której de facto również i ja spędziłąm prawie 20 lat i nadal chętnie powracam, bo mieszkają tam moi rodzice i wszystkie wspomnienia...
Tak, to chyba przez te cudowne lata dzieciństwa, tak kolorowe i beztroskie, pełne biegania boso po trawie, zbierania chrustu na ognisko z chłopakami z sąsiedztwa, polowania na kijanki w stawie, zabawy w tarzana na przyczepie zostawionej przez tatę w lesie, czy podkradania wiśni sąsiadowi i robienie niespodziankowych deserów mamie po powrocie z pracy rozbudził się mój apetyt na poznawianie świata i odwaga, by sięgać po przygody.
Jeśli trzymać się metafory, że życie jest jak szwedzki stół, gdzie trzeba samemu wybierać, co się chce i dbać, by zjeść do syta, to ja jestem wielkim obżartuchem, choć wybrednym.
Mam swoje ulubione dania.
Jednym z nich są dalekie podróże.
I nie mówię tu o wiekszosci krajów Europy Zachodniej, bo odwiedzanie tych miejsc "smakuje " jak zjedzenie frytek dla urozmaicenia od swojskich, rozgnieconych obok schabowego ziemniaków - niby inaczej, a jednak to samo..
To, co faktycznie potrafi zaspokoić mój apetyt to podróże w zakątki najdziksze, najbardziej oddalone, najbardziej różne od cywilizowanego świata. Oczywiście, taki wybór nie zawsze oznacza bardziej wykwintne danie, ale nie o to tu chodzi. Tu chodzi o smak i przyjemność z poznawania i doświadczania, tego wszystkiego, czego nie mamy lub nie chcemy mieć "u siebie", co być może kiedyś mieliśmy i zapomnieliśmy lub świadomie zniszczyliśmy.
A jakaś cząstka mnie za tym tęskni.
Dlatego wciąż jestem głodna...

Muszę powstrzymać się przed zakończeniem tego inauguracyjnego tekstu czymś w rodzaju "Czy uda mi się zaspokoić ten głód, dowiecie sie wkrótce czytając mój blog...", bo to nie jest zapowiedź fascynującej przygody typu Gringo wśród dzikich plemion.
Nie wiem, co mnie tam spotka, nie zaplanowałm tej podróży tak jak typowy turysta, nie mam sztywnej agendy, stąd nie obiecuję ani ciekawych zdjęć ani mrożących krew w żyłach historii.

Mogę tylko podejrzewać, że los nie zostawi mnie samej sobie i podeśle parę ciekawych ludzi i miejsc, do których zawitam "przypadkiem", o ile przypadki istnieją ;)

Nie wiem, jak z regularnością pisania tego bloga, na pewno będzie to sciśle zależne od dostępności kafejek internetowych w miejscach, które będe odwiedzać, ale bedę starała się moje codzienne zapiski przeklikiwac na tego bloga i dołączać zdjęcia.
Z góry przepraszam, jesli okaże się to nudny blog. Sczerze mówiąc, w zamierzeniu miał on służyć tylko mojej osobie do upamiętnienia osobistych  przemysleń i przygód w trakcie podróży, ale znajomi i rodzina prosili  o upublicznienie, jedni z troski o moje bezpieczeństwo, inni z ciekawosci, czy mi sie uda.

Tym sposobem zadowolę i jednych i drugich i samą siebie też:)

Bo w życiu można mieć wszystko!
I własnie ośmielam się po to sięgać...

4 komentarze:

  1. powodzenia kochanie! bede tesknic :(
    3maj sie!!!!!

    kocham cie bardzo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    twoja Maame

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymaj sie Agatko, powodzenia, trzymam kciuki! Na pewno przezyjesz mnostwo przygod, szukaj Tego Czegos i w ogole powodzenia! Mam najglebszy szacunek dla Twojej odwagi i checi przezywania i w ogole podejscia. Powodzenia jeszcze raz! Sam czuje troche Twoich przedwyjazdowych emocji... Trzymaj sie i do poczytania!
    Marcin G.

    OdpowiedzUsuń
  3. Agatka Slonce! Ale czeka Cie przygoda! Bedzie co dzieciom opowiadac! Trzymam kciuki za wszystko! Buuuuuuuziaki mocne dla Podrozniczki!!
    Gos

    OdpowiedzUsuń
  4. Lwitu

    Wow, musisz mi powiedziec jak sie pisze twoje pelne imie, wiem ze jest Rozbicka, ale ja powiedzialbym: Agata, la mujer encantada.

    bardzo dobrzy pomysl mialasz pisajac ten blog, bede czytac codzienne, zeby wiedziec co u Ciebie.
    i pamietaj, swiat jest dla Nas a nie Mi dla niego. jestem z Toba i nie waznie co...

    Halla Mala!

    OdpowiedzUsuń